Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 30 kwietnia 2025 08:43
PRZECZYTAJ!
Reklama

To był trudny, ale dobry dla nas czas

W rocznicę wyborów samorządowych rozmawiamy z Dariuszem Wójtowiczem, prezydentem Mysłowic.
To był trudny, ale dobry dla nas czas

- „Roczek” to dobry pretekst do imprezowania. Świętował Pan z okazji pierwszej rocznicy zwycięskich wyborów?

- Nie świętowałem, ale wielu mieszkańców pamiętało o tej rocznicy. Dostałem sporo wyrazów sympatii i wsparcia za co serdecznie dziękuję.

- Rok to sporo czasu, aby pokusić się o pewne podsumowania i porównania. Czym się różni obecna kadencja od poprzedniej?

- Poprzednia kadencja była najtrudniejsza i najbardziej niezwykła w historii polskiego samorządu. Kiedy pod koniec 2018 roku obejmowałem urząd prezydenta byłem przekonany, że najpoważniejsze zadania jakie mnie czekają to wyprowadzenie miasta ze spirali długów, nakręconej przez katastrofę finansową MPWiK oraz rozbrojenie bomby ekologicznej na Brzezince. Oczywiście, to były bardzo poważne wyzwania, ale wkrótce pojawiły się kolejne. Przyszła pandemia i zatrzymała nie tylko Mysłowice, ale cały świat. Po dwóch latach lockdownów i restrykcji, kiedy koronawirus zaczął odpuszczać i byliśmy przekonani, że świat wraca do normy, wybuchła wojna na Ukrainie. Jej skutki odczuł cały świat, a zwłaszcza Polska jako kraj przyfrontowy. Wojna wywołała kryzys energetyczny i inflację, która szczególnie mocno uderzyła w samorządy.

- Nie wszyscy samorządowcy poradzili sobie z tym uderzeniem. Wielu prezydentów, burmistrzów czy wójtów przegrało ubiegłoroczne wybory, ponieważ mieszkańcy obciążyli ich winą za grzechy, których nie popełnili. Pan przetrwał tę burzę. Mieszkańcy po raz drugi Panu zaufali.

- Zawsze się starałem, aby zaufanie mieszkańców miało oparcie w mojej wiarygodności. Mimo pandemii, wojny, inflacji i bardzo trudnej sytuacji finansowej miasta, poprzednia kadencja była też czasem ożywienia inwestycyjnego w Mysłowicach. Daliśmy nowe życie Promenadzie i Parkowi Zamkowemu, zaczęliśmy remontować kamienice i stare budynki, zrealizowaliśmy projekt Bike&Ride, wiele szkół i przedszkoli przeszło termomodernizację, zbudowaliśmy Demonstratora Technologii, przejęliśmy od państwa tereny po kopalni, na których powstanie strefa inwestycyjna...

- Wiele z tych inwestycji zawdzięcza Pan środkom zewnętrznym.

- To prawda, ale to jest nasz kolejny atut. Staraliśmy się jak najlepiej wykorzystać dziejowy moment, kiedy państwo uruchomiło programy wsparcia dla udręczonych kryzysami samorządów. Licznik na miejskiej stronie internetowej, odmierzający środki zewnętrzne pozyskane od listopada 2018, przekroczył już 450 milionów złotych. W przeliczeniu na głowę mieszkańca jest to jeden z najlepszych wyników w Polsce.

- Ta kadencja będzie gorsza?

- Nie zamierzamy zwalniać tempa. W pierwszym roku obecnej kadencji oddaliśmy do użytku szkołę na Larysza, która jest prawdopodobnie najnowocześniejsza w Polsce. To nie są moje słowa, ale jednego z gości, który przyjechał do nas z Warszawy na otwarcie placówki. Budowa szkoły jest kolejną inwestycją o symbolicznym znaczeniu, bo przełamała ciągnący się przez lata za Mysłowicami stereotyp, że u nas nic się nie udaje.

- Ekipy budowlane chyba tak szybko nie wyjadą z Mysłowic?

- To prawda. Przez najbliższe lata budowlańcy będą mieli u nas co robić. Trwają remonty drogowe, na czele z modernizacją Armii Krajowej i sąsiednich ulic. Wartość tej inwestycji wynosi 46 milionów złotych. Rozstrzygnęliśmy już przetargi na kolejne remonty, m.in. w Szkołach Podstawowych nr 2, 7 i 13, Domu Dziecka, Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2. Wreszcie rozbudowane i zmodernizowane zostanie kąpielisko Słupna. Nie jest to obietnica, ale konkret, ponieważ podpisaliśmy już z wykonawcą umowę. Trudno też nie wspomnieć o przebudowie układu drogowego w dzielnicy Piasek, która pozwoli na inwestycyjne uruchomienie terenów po kopalni Mysłowice. Mamy na ten cel przeznaczonych 49 milionów złotych. Lista planowanych inwestycji jest oczywiście dłuższa, ale o konkretach powiem, kiedy na ostatni guzik zostaną dopięte kwestie organizacyjno-finansowe.

- Pierwszy rok drugiej kadencji wydaje się spokojniejszy pod względem politycznym. 

- Nie chwalmy kadencji przed jej zakończeniem, ale to prawda. Po wyborach samorządowych zmienił się układ sił w Radzie Miasta. Większości nie ma już opozycja, a to oznacza, że wiele spraw możemy realizować i planować bez obaw, że zostaną utrącone przez większość w Radzie.

- W demokracji musi być opozycja. Czasami się mówi, że opozycji wolno więcej, niż rządzącym. Zgodzi się Pan z taką opinią?

- Z pierwszą częścią pytania się zgodzę. Co do drugiej mam wątpliwości. Rządzących i opozycję może dzielić wszystko, ale musi łączyć jedno: odpowiedzialność za miasto. Jeśli opozycja blokuje decyzje, które służą poprawie jakości życia mieszkańców, wtedy z demokracji robi się anarchia. Mieliśmy takie sytuacje w poprzedniej kadencji, ale nie wracajmy do tego.

- Jak Pan ocenia ostatnie 12 miesięcy?

- Na pewno były trudne, ale to nic nowego w obecnych, niebezpiecznych i skomplikowanych czasach. To był też dobry okres. Patrząc szerzej, od końca 2018 roku udało nam się zrobić wiele dobrych rzeczy, które będą służyć kolejnym pokoleniom mysłowiczan. Bez względu na to, co się będzie działo w lokalnej czy krajowej polityce, nikt Mysłowicom nie odbierze tego, co udało się zbudować w ostatnich latach.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama