W normalnych warunkach na wysokość stawki za wodę największy wpływ mają czynniki techniczne. Stan infrastruktury, źródło zaopatrzenia, prowadzone inwestycje, itp.
W Mysłowicach dochodzi jeszcze jeden, ale za to zasadniczy czynnik - katastrofalne zarządzenie Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji w latach 2011-2018.
Na koniec kadencji poprzedniego prezydenta Edwarda Lasoka, zadłużenie MPWiK sięgnęło 200 milionów złotych. Jest to wręcz nieprawdopodobna sytuacja, aby zarżnąć spółkę wodociągowa, ale w Mysłowicach ta „sztuka” się udała. Nowy prezydent Dariusz Wójtowicz stanął przed realną groźbą bankructwa miasta, które żyrowało zobowiązania MPWiK. Jak w ogóle doszło do tej katastrofy finansowej? Cofnijmy się do roku 2011. Firma Elektus z Lublina sukcesywnie skupowała wtedy wierzytelności MPWiK, aż miała w ręku ponad 18 milionów złotych długów. Gdy przyszło do ich spłaty, mysłowickie przedsiębiorstwo zwróciło się o rozłożenie płatności na raty. I tak podpisano wyjątkowo niekorzystny układ. Elektus rozłożył dług na 10 lat, dostał 3,3 miliona złotych prowizji i - oczywiście - doliczył odsetki. Szefowie MPWiK już na etapie podpisywania „ugody” pewnie zdawali sobie sprawę, że nie dadzą rady spłacać zobowiązań, ponieważ nie generowali żadnych większych przychodów. I tu zaczęła się spirala kontrowersyjnych i nieuzasadnionych decyzji ówczesnych władz Mysłowic. Właścicielem miejskich wodociągów była i nadal jest gmina. MPWiK nie miał innego wyjścia, jak wyciągnąć rękę po pomoc do prezydenta Lasoka. Ówczesne miejskie elity władzy tak kreatywnie zarządzały majątkiem mieszkańców, że 18 milionowy dług w krótkim czasie urósł niemal dwa razy tyle.
Zamiast pomyśleć o mądrej restrukturyzacji przedsiębiorstwa i oszczędnościach, ówczesne władze miasta rozpoczęły działania, za które do dzisiaj płacimy w taryfach za wodę i ścieki.
Wyemitowano obligacje, które nie były rozwiązaniem, ale okazały się kolejnym problemem. Dług zamiast maleć, wciąż rósł. Kredyt zapłacić kredytem i przeczekać fiskalną burzę - tak zdawał się myśleć ówczesny prezydent, jego doradcy, radni i współpracownicy. To zaś doprowadziło do tego, że w 2012 roku z 18 milionów złotych pierwotnych zobowiązań zrobiło się trzy razy tyle. Dalej poszło już gładko. Zobowiązania rosły z każdym rokiem, aż dobiły do 200 milionów złotych. Ten dług mieszkańcy Mysłowic będą spłacać jeszcze wiele lat i to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego woda w Mysłowicach jest droższa, niż w niektórych śląskich miastach.
Komentarze